bezwstydnik

Gorączka pierwszej nocy

Wycofał się z mojej pochwy i zanim zdążyłam zaprotestować, sięgnął wyżej...

Odwiedzin: 132722
Robert nie jest łatwym facetem. Jego cynizm, ogromna inteligencja i błyskotliwość oraz wielość podbojów ugruntowały jego opinię doskonałego kochanka, urokliwego i inteligentnego rozmówcy oraz faceta, który absolutnie nie nadaje się do stałego związku.

- No bo wiesz - wyjaśniła mi moja przyjaciółka Kasia, która poznała mnie z Robertem podczas przyjęcia u naszych znajomych. - On miał tyle dziewczyn, tyle wie o seksie, jest tak inteligentny, że jedna kobieta na stałe nie jest w stanie mu wystarczyć. On się nią po prostu znudzi...


Nie byłam o tym przekonana. Mam swoją teorię: jeśli mężczyzna jest rzeczywiście niegłupi i w dodatku rozgarnięty w kwestii seksu, co się niestety rzadko zdarza, to jednak wcześniej czy później dochodzi do tego, że nawet najbardziej zajebisty seks i wymiana partnerek na nowszy model to nie wszystko. By człowiek był szczęśliwy potrzebna jest pewna wspólnota ducha, jedność poglądów, co czuje się gdzieś tam w środku. Większość mężczyzn tego nie wie, stąd te dwudziestoletnie żony u bardzo dojrzałych panów - oczywiście jeśli owi panowie mogą sobie na to pozwolić. Ale czy są szczęśliwi? Hm, skoro to kolejna dwudziestoletnia żona, to chyba raczej nie...


Ale Robert miał być inteligentny, jak twierdziła Kasia. I zmieniał dziewczyny jak rękawiczki, przy czym żadna, z którą był, nie odgrywała większego znaczenia w jego życiu. Dopóki było z nią wygodnie i niekonfliktowo - było dobrze. Gdy zaczęła stawiać pierwsze nieśmiałe wymagania i udowadniać, że ma pewne prawa - rozstawali się. Dla Kasi było to dowodem na to, że Robert traktuje kobiety przedmiotowo i są mu potrzebne jedynie do seksu i prowadzenia domu. Dla mnie był to dowód na to, że Robert - jeśli rzeczywiście jest inteligentny - szuka kobiety wyjątkowej, a te wszystkie są sposobem na przeczekanie. Nieładnie, ale tak to już z mężczyznami bywa. Zresztą, żeby być sprawiedliwą, muszę przyznać, że kobietom branie facetów na przeczekanie zdarza się to równie często.


Dlatego gdy Kasia odeszła porozmawiać z innymi gośćmi, ja podeszłam do Roberta. Miał piękne oczy: ciemnobrązowe, ze złotymi iskierkami uśmiechu gdzieś na dnie. Nie sprawiał wrażenia cynicznego łowcy skalpów, a raczej pochew i łechtaczek. Nie, to raczej był człowiek, który miał tak wysokie wymagania wobec kobiet, że nie spełniały jego oczekiwań. 

- Przywabiła panią moja okropna reputacja i szuka pani seksu na tę noc? - zapytał kpiąco, gdy podeszłam. Nic dziwnego, że kobiety przy nim głupiały, zwłaszcza te bardziej typowe. No, ale ja do typowych nigdy nie należałam.

- Na imię mi Anna - przypomniałam z gryzącą ironią. - Poznaliśmy się kwadrans temu. Ale możesz do mnie mówić kochanie, jeśli to ci ułatwia życie z kobietami. Oczywiście, że szukam seksu, każdy szuka, tylko większość nie ma odwagi powiedzieć tego wprost. Ale seks łatwo znaleźć. Znacznie trudniej o ciekawego rozmówcę.  


Zaśmiał się kpiąco, ale z pewną dozą uznania.

- Zgadzam się, rzeczywiście o seks jest łatwiej niż o dobrego rozmówcę - powiedział. - Większość ludzi nadaje się wyłącznie do seksu, w dodatku nie zawsze dobrego... Więc twierdzi pani, że też szuka ciekawych partnerów do dyskusji. To o czym będziemy mówić: o dzieciach, kłopotach z miesiączką czy tendencjach w makijażu?

Już wiedziałam, skąd się wzięła jego opinia cynika. Ale ja nie daję się nabierać na pozory.


- Nie wątpię, że znajomością tematu w wyżej wymienionych dziedzinach rozłożyłby mnie pan na łopatki - powiedziałam lekko i z półuśmiechem, a Robert zakrztusił się winem. - Ale ponieważ jest pan historykiem sztuki, więc zamierzam potraktować pana poważnie, jako fachowca. Prawdę mówiąc wykorzystuję okazję, bo chcę wyciągnąć z pana wszystko, co pan wie o tym małym dworku przy ulicy Długiej.


Ulica Długa wbrew nazwie była bardzo krótka, mieściła się na obrzeżach miasta i miała typową dla takiego miejsca zabudowę: rozwalające się magazyny, resztki składów i dziewiętnastowiecznych fabryk, jedna czy dwie lepiej prosperujące firmy w starych budynkach fabrycznych - a wśród nich za drzewami nad malowniczym stawem znajdował się przepiękny, mały dworek, tak nie pasujący do okolicznej zabudowy jak to tylko możliwe. Nie widać go było od drogi - zasłania go zdziczały park, który kilkadziesiąt metrów dalej przechodzi w las otaczający pierścieniem miasto.


Przeszukałam wszystkie możliwe książki, by dowiedzieć się czegokolwiek o tym domu - i nic. Miałam nadzieję, że Robert mi pomoże, chociaż spoglądał na mnie teraz z takim zdumieniem, jakby mi wyrosły skrzydła.

- To dawny myśliwski domek rodziny Tarnawskich - wyjaśnił. - Dlatego trudno go znaleźć w książkach, bo  nie jest opisany oddzielnie, ale jako część ich całej posiadłości, która się kiedyś ciągnęła wzdłuż Długiej. To było miasto w mieście, bo oprócz dworu była tam cała wieś dla służby, zabudowania gospodarskie, no i ten domek myśliwski na skraju lasu, o którym się nie mówi...

- Dlaczego? - zainteresowałam się. - A raczej nie dlaczego, tylko który z panów Tarnawskich wykorzystywał go na schadzki?


Robert roześmiał się, tym razem szczerze. Ten radosny śmiech wywołał niejakie zaniepokojenie u błękitnookiej, bezmyślnej osóbki, z którą Robert przyszedł na to przyjęcie.

- Szybko kojarzysz, Aniu - powiedział. - Rzeczywiście potrzebujesz inteligentnych rozmówców. To dla mnie prawdziwa przyjemność spotkać kogoś takiego jak ty...


I pewnie powiedziałby znacznie więcej, gdyby błękitnooka nie podeszła do nas żwawym krokiem. Jej zaniepokojenie było coraz bardziej widoczne.

- Robusiu, czy możemy już iść? - zapytała głosikiem grzecznej małej dziewczynki. Robusiu! Myślałam, że się przewrócę z wrażenia. - Głowa mnie boli...


Akurat, bolała ją głowa. Zdobycz wymykała się z rąk. Ale zdobycz nie należała do tych, które można nabrać na tak głupiutkie sposoby.

- To jedź do domu, kochanie, i połóż się do łóżka - powiedział z uprzejmą troską, za którą nie kryło się nic z wyjątkiem dobrego wychowania i kurtuazji wobec kobiet w ogóle. - A ja zaraz przyjadę.

Błękitnookie kochanie może i było głupiutkie, ale instynkt miało dobry i obrzuciło mnie podejrzliwym spojrzeniem. Ale nie śmiało zaprotestować.

- Dobrze, to będę na ciebie czekać w domu - powiedziała słodko, podnosząc ku niemu swoje błękitne oczęta z tak cielęcym wyrazem, że aż mnie zatrzęsło. - I zrobię ci pyszną kolacyjkę...


Domek! Pyszna kolacyjka! No nie, moja sympatia do tego faceta zmalała o kilkadziesiąt stopni. Jak mądry, wrażliwy i ogólnie sensowny facet mógł wytrzymywać z czymś takim? Co on z nią robił, gdy kończył się seks?

Ale Robert najwidoczniej też poczuł się niezręcznie.

- Idź już - powiedział do błękitnookiej. I to takim tonem, że ja bym się za niego obraziła i dała mu w twarz. Ale kochanie grzecznie podreptało do taksówki. Nie wierzę, żeby się nie zorientowała, że jemu na niej nie zależy, to wie każda kobieta nawet o najbardziej kurzym móżdżku. Ale jej rozumek był w stanie pojąć tylko zaspokojenie potrzeb podstawowych, więc uważała zapewne, że jego zainteresowanie mną to takie tam męskie gonienie za tęczą, a naprawdę dla każdego mężczyzny i tak liczy się ciepły posiłek, dobry seks wtedy, kiedy ma na to ochotę, no i ktoś w domu, kto posprząta i upierze. W końcu pogadać może z kolegami albo w pracy, prawda...?


W przypadku większości mężczyzn zgodziłabym się z nią  bez wahania. Ale Robert... Wydawał mi się inny, zwłaszcza teraz, kiedy tak stał obok mnie bez słowa, z nastrojem zmrożonym przez jego "kochanie"... Wstydził się jej głupoty? Ale w takim razie po co z nią był? A może wcale się nie wstydził, może tylko mi się wydawało, może świadomie wybrał sobie właśnie taką kobietę, bo takie lubił...? No cóż, skoro tak, to ja nie mam czego tu szukać. Rzuciłam mu pożegnalny uśmiech i odwróciłam się chcąc odejść. Ale Robert nie zamierzał mi pozwolić na odejście.

- Poczekaj proszę - powiedział z jakimś rozpaczliwym naciskiem. - Aniu. Proszę.


A ja wiedziałam już, że gdy tak mówi i gdy patrzy na mnie błagalnie tymi swoimi dzikimi oczami, nie będę w stanie odmówić mu niczego. Bałam się mówić - bałam się, że mu to wszystko powiem, więc spojrzałam tylko na niego. Ale najwidoczniej w tym spojrzeniu było wszystko to, czego oczekiwał, bo wziął  mnie bez słowa za rękę i po prostu wyprowadził z sali.


Poszliśmy do jego samochodu, wsiedliśmy, a Robert zapytał, gdzie mieszkam. Powiedziałam mu i dalej jechaliśmy w milczeniu aż do mojego domu. Robert zatrzymał samochód i znów na mnie spojrzał.

- Nigdy w życiu tak nie pragnąłem jakiejkolwiek kobiety - oświadczył spokojnie. - I nie chodzi mi tylko o seks. Chcę cię całą, chcę wiedzieć, co kryje się za tym twoim kpiącym półuśmieszkiem, co roi się w tej twojej głowie, gdy rzucasz od niechcenia błyskotliwe riposty, jaka jesteś, gdy tęsknisz, gdy kochasz, gdy nie bawisz się w chowanie siebie za ochronnym murem.

A ja całkiem po prostu przyciągnęłam jego gniewne usta ku sobie i pocałowałam go. Całowałam go tak chciwie i mocno, i zachłannie jak jeszcze nigdy w życiu. I jeszcze nigdy w życiu nie czułam takiej rozkoszy jak wtedy, gdy zaczął mi oddawać pocałunki równie żarliwe i namiętne jak moje własne. Zatraciliśmy się w tym szalonym tańcu naszych ust, a ja marzyłam o tym, by to trwało wiecznie.


Ale nic nie trwa wiecznie i w końcu naprawdę zabrakło nam tchu - a może zaczęliśmy mieć ochotę na coś jeszcze, bo oderwaliśmy się od siebie. Jeszcze nigdy tak szybko nie otworzyłam trzech zamków w moich drzwiach! Ale Robert był równie szybki. Wszedł tuż za mną i jeszcze nie zdążyłam tych drzwi zamknąć, gdy poczułam jego usta na swojej szyi, a jego ręce na swoich piersiach. I zupełnie jakby tym gestem zapalił we mnie pożar - niczego tak nie pragnęłam jak zedrzeć z siebie ubranie i zanurzyć się cała w jego objęciach, jego dotyku, jego czułości, w nim...


Gorączkowo zdejmowaliśmy ubrania w drodze do sypialni, ale nie dotarliśmy na łóżko, bo było za daleko, a my już byliśmy nieprzytomni z pożądania. Robert popchnął mnie na stojące przy oknie biurko i bez cienia skrępowania podciągnął moją spódnicę tak wysoko, jak się dało. Ukazało się koronkowe zakończenie pończoch i koronkowe majtki, a ten widok sprawił, że wypukłość z przodu jego spodni znacznie urosła i stwardniała. Szybko i brutalnie rozpięłam jego spodnie, dosłownie zdzierając je z niego,  to samo zrobiłam z bielizną, odsłaniając wreszcie sterczący w całej okazałości, ogromny pal. Ale nie zdążyłam mu się zbyt dobrze przyjrzeć. Nie zawracając sobie głowy takimi drobiazgami jak gra wstępna, poszukiwanie łechtaczki czy pieszczoty wewnętrznej strony ud, Robert po prostu odsunął na bok skrawek koronki i wbił się we mnie tak mocno, że spadłabym z biurka, gdyby nie trzymał mnie z całej siły za biodra.  Rozkosz była tak niewiarygodna, tak ogromna, że nie mogłam opanować krzyku chyba po raz pierwszy w życiu. A zawsze szczyciłam się swoim opanowaniem w nawet najgorętszych łóżkowych sytuacjach. Oparłam się rękami o biurko i przegięłam w tył, żeby wchodził we mnie jak najgłębiej i żeby dokładnie widział moje tańczące mu przed oczami piersi.


Robert po kilku ruchach uznał jednak, że wchodzi za płytko i że zabawa mogłaby być lepsza - przysunął się więc bliżej i zarzucił sobie moje nogi na ramiona, rozkładając mnie na biurku i wchodząc we mnie tak głęboko i tak mocno, że dosłownie po trzech uderzeniach wyłączyłam się zupełnie, bo czułam nadchodzący wielki orgazm. Biurko trzęsło się, a ja tańczyłam biodrami chciwie chłonąc go jak najgłębiej, podnosiłam nogi coraz wyżej, aż rozpłynęłam się w fali nawracających orgazmów. On czuł moje skurcze, ale nie zamierzał jeszcze kończyć. Jednym ruchem obrócił mnie tak, że położyłam się na brzuchu, wystawiając ku niemu mój tyłeczek w sposób, któremu nie był w stanie się oprzeć. Wycofał się z mojej pochwy i zanim zdążyłam zaprotestować, przesunął się wyżej, ocierając się o moje pośladki i napierając na wejście do  odbytu. 

- Tylko nie tam! - krzyknęłam, ale w głębi duszy doskonale wiedziałam, że chcę, żeby to zrobił, żeby to zrobił wbrew mnie, chciałam być posiadana, zniewolona przez prawdziwego mężczyznę, bo tylko taki może dać prawdziwą rozkosz prawdziwej kobiecie.  I Robert zrobił dokładnie to, czego się po nim spodziewałam. Pocałował mnie z szorstką czułością oznaczającą, że i tak zrobi to, czego pragnie, a ten pocałunek rozpalił mnie ponownie i napełnił drżeniem aż po koniuszki palców. A potem przez chwilę pieścił moje piersi i szeptał, co zamierza ze mną zrobić i jakie to będzie cudowne, gdy on przełamie mój opór w drodze do kolejnej rozkoszy, wywołując we mnie kolejne spazmy rozkoszy.


- Powiedz, że tego chcesz, że nie możesz mi się oprzeć - szeptał między kolejnymi pocałunkami i pieszczotami, które miały złamać mój opór. Trzymałam się dzielnie, ale jego niewiarygodna palcówka na mojej łechtaczce - miałam wrażenie, że jego palce nie mają stawów i że wchodzą we mnie aż po gardło - sprawiła, że nie miałam siły już się opierać. Spojrzałam mu prosto w oczy i nawet nie musiałam mówić, że nie mam już sił się opierać, że zrobię wszystko, czego pragnie. A on rozpłaszczył mnie na biurku aż moje piersi zadrżały od dotknięcia chłodnego blatu, i jednym ruchem wdarł się między moje pośladki. Wejście było zamknięte, jednak jego pal tak długo je szturmował, że mięśnie rozluźniły się i wszedł na jakiś centymetr.


Rozkosz, jaką poczułam, była niewiarygodna, a połączenie z bólem, ze szturmowaniem na siłę mojego sekretnego otworu sprawiło, że prawie natychmiast zaczęłam szczytować, prawie odrętwiała od nadmiaru rozkoszy, którą przesyłały mi kolejne brutalne uderzenia Roberta. Poczułam, jak uderza coraz szybciej i mocniej, jak jego palem wstrząsają skurcze wywołujące we mnie kolejne spazmy rozkoszy, i wreszcie tryska cudowną, ciepłą i niekończącą się strugą między moje pośladki.


Leżeliśmy długą chwilę złączeni i oszołomieni przeżytą rozkoszą. Jeszcze nigdy nie przeżyłam czegoś takiego z żadnym mężczyzną - to było jak trzęsienie ziemi. Ale nie czułam zaspokojenia. Czy w ogóle można było być zaspokojoną mając takiego kochanka? Miałam ochotę na jeszcze, na realizację wszystkich dzikich i szalonych fantazji, których nie odważyłam się realizować z żadnym mężczyzną.

- Nie przeżyłem czegoś takiego z żadną kobietą - wyszeptał mi cicho Robert wprost w ucho. - To było jak trzęsienie ziemi. Chcę jeszcze... Chcę kochać się z tobą tak, jak nie kochałem się z żadną kobietą, w najdzikszy, najbardziej szalony sposób... I chcę to robić już teraz, zaraz, nie mogę się tobą nasycić...


Przylgnęłam do niego z całej siły, czując jego budzącą się męskość na swoich pośladkach. Tak, nie miałam wątpliwości, że Robert jest dla mnie idealnym mężczyzną.

an


Komentarze
Ilość komentarzy: 0
Zaloguj się aby skomentować
Brak komentarzy!
hotzpod
Wystawa prac  erotyzm-oczami-kobiet.

Wystawa prac erotyzm-oczami-kobiet.

<

Od 20.10. do 20.12 2010 w ekskluzywnych alejkach City Park Residence można oglądać wystawę najlepszych fotografii przysłanych na konkurs “Erotyzm Oczami Kobiet”

BS Bohemia Sekt

BS Bohemia Sekt

<

Sponsor wernisażu - producent wysokiej jakości win musujących Bohemia Sekt oraz spokojnych - Habánské sklepy, Chateau Bzenec, Vino Mikulov oraz Winnica Pavlov.

Treści prezentowane na tej stronie
są przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Oświadczam, że ukończyłem 18 lat.